„Płonący bóg” Rebekki F. Kuang – finał, który zostawia popiół zamiast ognia

„Płonący bóg”, ostatni tom „Wojen Makowych”, miał być kulminacją brutalnej opowieści o wojnie, zemście i cenie przeznaczenia. Tymczasem, zamiast eksplozji emocji i nieoczekiwanych zwrotów, dostajemy liniowy marsz bohaterki przez kolejne prowincje, gdzie każda bitwa wydaje się kalką poprzedniej, a napięcie rozmywa się w monotonii powtarzanych schematów.

Rebecca F. Kuang, opierając się na realiach XX-wiecznych Chin i traumie historycznej swojego narodu, stworzyła świat, w którym magia jest narzędziem masowej zagłady, a moralność – luksusem, na który nikt nie może sobie pozwolić. Niestety, w trzecim tomie ten świat zaczyna się chwiać pod ciężarem własnej konstrukcji. Zasady magii są arbitralne i zmienne – raz bohaterka potrafi spopielić całą armię, by za chwilę deklarować bezradność wobec podobnego zagrożenia. Topografia Nikary zmienia się wraz z potrzebami fabuły, a logika wydarzeń coraz częściej ustępuje miejsca wygodzie narracyjnej.

Największym problemem pozostaje jednak kreacja postaci. Rin, choć od początku była bohaterką toksyczną i napędzaną nienawiścią, w finale traci resztki głębi. Jej motywacje ograniczają się do powtarzanej mantry „spalę wszystko”, a brak wyrazistych antagonistów sprawia, że cała opowieść staje się monologiem z samą sobą. Kitay, który miał być sumieniem i kontrapunktem dla Rin, ginie pod naporem ognia i dymu, a Nezha, teoretycznie równorzędny przeciwnik, zostaje zepchnięty na margines. Postacie drugoplanowe zlewają się w tło, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów w pamięci czytelnika.

Styl Kuang pozostaje brutalny i obrazowy – sceny bitew potrafią wstrząsnąć, lecz powtarzalność taktyk i brak prawdziwych zwrotów akcji szybko znieczulają. Tragizm zamienia się w metaliczny zgrzyt, a kolejne rozdziały przypominają raczej raport z frontu niż pełnokrwistą powieść. Zakończenie, choć odważne i bezkompromisowe, wydaje się sprzeczne z dotychczasową kreacją głównej bohaterki. Decyzja Rin ostatecznie nie wynika z jej wcześniejszych wyborów, lecz sprawia wrażenie nagłego olśnienia, które nie ma oparcia w jej charakterze.

Nie sposób nie docenić historycznego fundamentu i odwagi, z jaką autorka przenosi traumę XX wieku do świata fantasy. Jednak jako finał serii „Płonący bóg” rozczarowuje spójnością, brakiem innowacji w budowie świata i fabuły oraz emocjonalną jednostajnością. To powieść, która dymi i parzy, ale nie daje ciepła – zostawia czytelnika z uczuciem niedosytu i zmęczenia.

Nie polecam tej książki osobom, które szukają bohaterów budzących sympatię, klarownie skonstruowanego systemu magii czy zniuansowanych intryg politycznych. Jeśli jednak ktoś chce prześledzić desperację wojny i cenę kolonializmu w brutalnym, bezkompromisowym wydaniu – niech sięgnie po tę trylogię, mając świadomość, że finał może nie przynieść oczekiwanej satysfakcji.

Wojna nie kończy się hukiem, lecz ciszą po spalonych miastach. Kuang tę ciszę zagłusza ogniem tak długo, aż przestajemy słyszeć własne myśli. I tu tkwi problem: kiedy wszystko płonie, nic już się nie wyróżnia.

0 Votes: 0 Upvotes, 0 Downvotes (0 Points)

Leave a reply

Donations
Dołącz do nas
  • Linkedin

Stay Informed With the Latest & Most Important News

Kategorie

Advertisement

Join Us
  • Facebook38.5K
  • X Network32.1K
  • Behance56.2K
  • Instagram18.9K
Categories
Loading Next Post...
Follow
Search
Terndy
Loading

Signing-in 3 seconds...

Signing-up 3 seconds...